Dzień po Nowym Roku

 

Zeszłam do hotelowej restauracji na śniadanie. Przy jednym ze stolików zauważyłam pięknego mężczyznę pijącego kawę. Poza nami w pomieszczeniu nie było nikogo. Cóż się dziwić? To przecież poranek pierwszego stycznia, czas, kiedy ludzie odsypiają po upojnych zabawach noworocznych.

Poprawiłam fryzurę i zajęłam miejsce przy oknie. Intrygujący zapach męskiej wody toaletowej coś mi zaczął przypominać. Czy to może on…?

 

Niezbyt dobrze pamiętałam wydarzenia ostatniej nocy, nie wiedziałam nawet, z kim tutaj przyjechałam. Może właśnie z nim? Była zbyt dobra zabawa, żeby pamiętać…

– Czy to pan opiekował się dzisiejszej nocy moją słodką pupą? – zapytałam  szczerze.

Mężczyzna spojrzał w moją stronę. Ach, te jego oczy…

– Bardzo mi przykro, ale nie – ukłonił się.

Jego niski tembr głosu sprawił, że zawirowało mi w głowie.

– A czy pan wie, że moja myszka jest źródłem nieustającej rozkoszy? – zapytałam zalotnie.

– Nie wątpię – odparł.

 

Dobra Cobra prezentuje dziś dramatyczną i jakże prawdziwą historię kobiety szukającej ukojenia, pt

 

Dzień po Nowym Roku

 

Jeśli szkoła i praca nie zatruły ci serca, internet i telewizja nie pozbawiły rozumu, a zła kobieta lub podstępny mężczyzna nie skradli ci duszy – docenisz tę opowieść.

 

 

Powoli podeszłam do jego stolika. Wstał i odsunął mi krzesło.

– Grzanki i sok pomarańczowy? – zapytał.

– Poproszę.

Przyjrzałam się jego sylwetce: byłam pewna, że pod dobrze skrojoną marynarką drzemie nieokiełznana samcza siła i energia seksualna. Ach!

 

Nie mogłam przy nim nic przełknąć. Musiałam stwierdzić w duchu, że takiego mężczyzny z klasą nie spotkałam w całym swoim dotychczasowym życiu.

– Czym pan się zajmuje?

– Pomagam potrzebującym – odpowiedział i poprawił krawat.

Wtedy na jego palcu zobaczyłam obrączkę. No tak! Przecież tacy faceci, jak on,  nie wiodą życia samotników. Kobieca zazdrość wypełniła moje serce. Tamta to dopiero jest szczęściarą!

– Jest pan kimś z opieki społecznej? – drążyłam temat, spuszczając nieco z mojego zazwyczaj filuternego tonu..

– Nie. Jestem Pomagaczem.

 

– Hanno! – odezwał się ktoś z tyłu.

Za mną stał barczysty, krótko ostrzyżony blondyn. Dopiero teraz sobie przypomniałam! To on wyciągnął mnie z noworocznej zabawy, przywiózł tutaj i przeleciał wielokrotnie z mocą parowego młota. Po czym, cóż… Zasnął.

– Pan wybaczy – powiedział szorstko do Pomagacza i boleśnie pociągnął mnie za łokieć.

 

Po upływie kilkunastu minut schodziłam do recepcji. Całkiem nieźle udało mi się przypudrować świeży siniec pod okiem. Niedawno poznany mężczyzna siedział na hotelowej sofie i przeglądał gazetę. Oddałam klucz recepcjonistce i popatrzyłam na niego przeciągle. Przez chwilę nasze spojrzenia spotkały się. Skinęłam  lekko głową na pożegnanie.

Czarny sportowy samochód zajechał  przed wejście. Krótko ostrzyżony wysiadł, otworzył drzwi, wziął moją małą walizkę i wrzucił ją na tylne siedzenie. Gdy odjeżdżaliśmy,  zauważyłam przez szybę współczujący wzrok Pomagacza.

 

Zatrzymaliśmy się na następnej stacji benzynowej. Coś było nie tak z samochodem i krótko ostrzyżony poszedł zadzwonić po pomoc.

Do tej pory to ja wybierałam partnerów, nie licząc się zbytnio z ich potrzebami. Miała być dobra zabawa i seks. Ale nigdy nie zdarzyło mi się zakochać. Rozmyślania przerwała dzwoniąca komórka.

– Słucham?

– Myślę, że zasługuje pani na lepszego partnera, u boku którego pani wrodzona dobroć rozkwitnie.

 

To był głos Pomagacza! Skąd on wziął mój numer telefonu? Po raz pierwszy w życiu poczułam się onieśmielona.

– Czy… czy nie zechciałby pan, być ze mną? Od razu poczułam szybko pąsowiejące policzki. Co mi strzeliło do głowy, żeby zadać takie pytanie? Po chwili pauzy usłyszałam:

– Jestem w związku, droga pani.

Połączenie zostało przerwane.

 

Poczułam się upokorzona. Wysiadłam z samochodu, wzięłam bagaż i z przypadkowo poznanym kierowcą wróciłam do hotelu. Musiałam wyjaśnić tę sprawę.

 

Pytałam wszystkich wokół o siedzącego tam niedawno człowieka. Ale… nikt go nie pamiętał. Przecież to niemożliwe! Na wyświetlaczu komórki widniał numer telefonu, z którego dzwonił Pomagacz. Pokazałam go recepcjonistce.

– To numer telefonu, znajdującego się w holu. O tam – wskazała mi automat wiszący na ścianie. Nie wiadomo po co, podeszłam do niego. Obok, na półeczce, leżała obrączka. Powoli wyciągnęłam po nią rękę.

 

Do domu wróciłam autobusem. Przez całą drogę zastanawiałam się, co o tym wszystkim myśleć. W poszukiwaniu gumy do żucia zajrzałam do torebki. Moje palce natrafiły na mały kartonik. Wyjęłam go. Wizytówka? Poczułam na niej znajomy zapach wody toaletowej. Serce zaczęło mi walić jak młot. Rozdygotana czytałam: „Hanno, obrączka o niczym nie świadczy. Najważniejsza jest wierność. P.” Jęknęłam.

 

Po wejściu do mieszkania w mojej głowie nadal panował całkowity mętlik. Aby choć trochę nad tym zapanować, zaczęłam gruntowne porządki. Odkurzałam, myłam, ścierałam kurze, prałam. Po paru godzinach dotarłam do sypialni. Podczas wyciągania spod łóżka starych, zużytych prezerwatyw, coś we mnie pękło. Upadłam na pościel i gwałtownie załkałam.

– Dlaczego wcześniej nie spotkałam takiego mężczyzny? Dlaczego pozwoliłam, aby nasze drogi się rozeszły? Gdzie, gdzie teraz miałam go szukać?

Cały mój zabawowy styl życia i przypadkowy seks, jawiły mi się teraz jako strata czasu. Sama na własne życzenie pozbawiałam się w życiu tego najważniejszego.

W swojej wielkiej niemocy upadłam na kolana i zaczęłam szlochać! Właściwie to co jest dla mnie najważniejsze? Dlaczego nie żyję u boku normalnego mężczyzny, który by mnie szanował? Dlaczego jestem taka głupia? Dlaczego…

 

Nie wiem, ile to trwało. Wreszcie zasnęłam umęczoną.

 

O poranku postanowiłam coś zrobić ze swoim marnym życiem. Muszę w jakiś sposób je odnowić, poprawić, odbudować. Wzięłam kąpiel, zaparzyłam kawę. Gdy rozkoszowałam się jej zapachem, zadzwonił dzwonek u drzwi.

– Telegram do pani.

Otworzyłam go drżącymi palcami.

„ Hanno, już się zmieniasz. Czy tego nie zauważasz? Przeznaczenie czeka na Ciebie pod adresem: Plac Zagłoby 17. P.”

 

Grom z jasnego nieba! Nadprzyrodzone zjawisko! Co się dzieje? Jestem w jakimś reality show czy co? Jak to możliwe? I znowu: co się dzieje? P jak Pomagacz! Nogi się pode mną ugięły.

 

Kiedy dotarłam pod wskazany adres, drzwi otworzył mi mile wyglądający młody człowiek.

– Ojej – wydusił z siebie i oblał się rumieńcem na twarzy. – Dzisiaj mi się śniło, że zapuka pani do moich drzwi. Proszę wejść. Mam na imię Bożydar.

No tak, jakiś kolejny nieudacznik w okularach. Tylko na tyle zasługuję? Jego twarz budziła jednak zaufanie i na dodatek te szczupłe palce… O mój Boże, może nawet onanista?! Ale za wszelką cenę chciałam się dowiedzieć, co zamyślał Pomagacz. Weszłam do środka.

 

Bożydar przyznał się, że od dłuższego czasu obserwował mnie, marząc o tak pięknej kobiecie.

Zaczęliśmy się spotykać. Okazał się być bardzo wartościowym mężczyzną. Z czasem ujął mnie swoją  odpowiedzialnością, szczerością, prostolinijnością i… punktualnością. Zaczęliśmy planować wspólną przyszłość, ślub i gromadkę pięknych dzieciaczków, ganiających wokół domu, kupionego na kredyt. Tylko ta jego chorobliwa nieśmiałość… Każdy dotyk musiałam od niego wyłudzać, co wzbudzało we mnie ciekawość i coraz większą na niego ochotę. Zaczeliśmy widywać się codziennie.

Do czasu, aż któregoś pięknego dnia wziął i po prostu zniknął.

Niebawem otrzymałam list, oklejony na kopercie wieloma kolorowymi znaczkami. Bożydar wyjaśniał, że nie mógł uwierzyć w utrzymanie u swego boku tak pięknej kobiety, jak ja, i dlatego postanowił zakończyć naszą znajomość. Wyjechał na misję do jednego z krajów dzikiej Afryki. Teraz szuka tam zapomnienia, pomagając biednym Zulusom w uprawianiu pól nowoczesnymi metodami agrarnymi oraz ucząc ich zawiłej sztuki puszczania latawców. Popłakałam się wieczorem  rzęsiście z powodu tego wszystkiego, co mnie spotyka w życiu.

 

*

– Wiecie, dlaczego w kobiecej dziurce nie ma krzeseł?

– Aby członek mógł stać!

Mając w pamięci to na wskroś nowoczesne porzekadło, wzięłam kredyt i otworzyłam małą firmę farmaceutyczną. Zaczęłam produkować Cipciripcian Sodu dla lepszego wzwodu.

 

**

„Cipciripcian Sodu. Trzy w jednym. Preparat stosowany u mężczyzn z łagodnymi do umiarkowanych, zaburzeniami erekcji oraz z zaburzeniami popędu płciowego jako środek pobudzający. Niweluje także miejscowe zakażenia bakteryjne jamy ustnej, dziąseł i gardła oraz pielęgnuje suchą skórę stóp, skłonną do rogowacenia i pękania. Lek sprzedawany bez recepty.

Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy lek niewłaściwie stosowany zagraża twojemu życiu lub zdrowiu”.

 

Uwaga!

Bez zapoznania się z ostrzeżeniami producenta lekobiorca naraża sam siebie na lekkomyślne łyknięcie niewyobrażalnych ilości Cipciripcianu Sodu i na popicie go wódką czystą produkcji krajowej. Nie mówiąc już o wsadzeniu kota do kuchenki mikrofalowej, celem wysuszenia jego sierści po kąpieli, lub gotowania w niej surowych jajek.

Co ważne: konsultacji nie należy odbywać z panią z kiosku, gdyż ta na istotne medycznie pytanie, zaproponuje nam co najwyżej dodatkowe nabycie pudełka zapałek.

 

 

***

 

Nie upłynęło zbyt wiele czasu i stałam się ogromnie bogata i sławna. Wszyscy kupowali  mój preparat. Fabryka prawie nie nadążała z realizacją zamówień. Byłam zapraszana do radia i telewizji. Udzielałam wywiadów, z coraz większą nudą chadzałam na różne spotkania wyższych oraz niższych sfer. Wielu mężczyzn ganiało za mną w jednym,  jedynym celu.

Nadal jednak żyłam samotnie, nad męskie uroki przedkładając moją nowo odkrytą pasję – szydełkowanie. Z poświęceniem dziergałam półsłupki, słupki, oczka, pęczki, pikotce i ściegi. W niedługim czasie zostałam nawet niekwestionowaną mistrzynią ściegu tunetańskiego!

 

Dni były podobne jeden do drugiego: dom, praca, dom, sen, dom, praca…

 

Pewnego dnia niespodziewanie do mych drzwi zapukał „ten, który jest darem losu” – mój Bożydar. Siedząc na wózku inwalidzkim, opowiedział mi z łkaniem o strasznym wypadku, który mu się przydarzył w dalekim kraju. Gdy pewną ciemną afrykańską nocą wracał z wychodka, doskoczył do niego tygrys i zeżarł mu obie nogi. Mój ukochany wzywał pomocy, lecz zanim nadbiegli tubylcy, nie było już czego zbierać. Powstało duże zamieszanie. Bożydar rozpaczliwie próbował wytłumaczyć, co się wydarzyło. Wskazywał na dżunglę, do której przed chwilą uciekł zwierz, ale przerażeni tubylcy dukali tylko niezdarnie:

– Eee… Moja nie gadać po twoja. MOJA NIE GADAĆ PO TWOJA!

W jednej chwili zawalił mu się cały świat.

 

Tarzając się w bezbrzeżnej rozpaczy – a zarazem mocząc mi łzami bluzkę, spódnicę i narzutę na skórzanej sofie – wyjawił w chwili słabości, że mężczyźni ściskają się ze swoimi dziećmi z miłości, z teściami z wyrachowania, z domowymi zwierzętami dla zabawy, z samochodami dla erekcji, a z kobietami tylko i wyłącznie w celu wcześniejszego lub późniejszego odbycia stosunku płciowego. Męskie gadżety służą im natomiast zwiększeniu przekrwienia w okolicy krocza.

 

Nie byłabym kobietą, gdybym nie potrafiła docenić tak szczerego i płynącego prosto z głębin zrozpaczonej duszy wyznania. Ponadto uwielbiam, kiedy mężczyzna jest taki nieporadny!

Ukoiłam go więc, tuląc mocno do piersi, co niespodziewanie – i ku memu dużemu zdziwieniu – rozpaliło mnie wewnętrznie i stało się przyczyną szybszego bicia serca oraz natychmiastowego ustąpienia bolesnej migreny, z którą lekarze nieskutecznie walczyli u mnie latami.

Przeciągając się zmysłowo, natrafiłam wzrokiem na słój pełen mojego wynalazku, stojący nieopodal na półce. Podałam Bożydarowi podwójną dawkę Cipciripcianu Sodu rozpuszczoną w szklance zimnej wody i lodu. Tak dla lepszego wzwodu.

 

Koniec

 

Dobra Cobra

11 listopad 2012

 

Opowiadanie dostępne także w wersji do słuchania jako audiobook:

Vector image by VectorStock / Robot