Jul

   Vendela Karlsson otworzyła oczy na długo przed świtem, który na północy Szwecji przychodził w dniu zimowego przesilenia bardzo późno. Mróz nieco zelżał i w pobliskim lesie drzewa wyraźnie strzelały konarami na zmianę temperatury. 

Dziewczyna długo leżała z podciągniętymi do podbródka nogami, wbijając wzrok w otaczającą ciemność. Ciepłe okrycie chroniło jej chude ciało przed zimnem, które nawiedzało chatę co noc, gdy tylko wieczorem przestawano palić drewno w piecu. 

Czuła strach przed nadchodzącym dniem. Czy jednak tę obawę napędzała niemożność odwołania tego, co miało nadejść, czy raczej była to wrodzona nieśmiałość osoby wychowanej w odciętej od świata małej społeczności? 

 

   Poprzedniego roku w lokalu Duże i Małe Dania Egzotyczne – U Svena śniadzi goście zamówili pizzę na nagiej Vendeli. Dziewczyna była dość paskudna, wychudzona, a na dodatek z dużą dziurą pomiędzy sterczącymi nieco do przodu jedynkami – prawie jak u znanej z literatury i filmu Pippi Langstrumpf, zwanej Pończoszanką. Dlatego Sven, właściciel lokalu, zabronił małolatce uśmiechać się z otwartymi ustami. Gdyż posiłek na gołej babce to posiłek na gołej babce – a że to była pierwsza praca dziewczyny i obiecano jej dobrze płacić – przystała na te warunki. 

Zamówień tego typu nie było zbyt wiele, więc w wolnym czasie pomagała także w utrzymaniu czystości lokalu i w zmywaniu naczyń. 

W kącie prywatnego boksu czuwał surowy strażnik pilnując, by Vendeli nic nie groziło ze strony gości. Jednak napięcie erotyczne wyraźnie wisiało w powietrzu i było doskonale wyczuwalne. Śniadzi mężczyźni, obwieszeni złotem – w zaistniałej sytuacji niezdolni do wykonania jakiegokolwiek ruchu konsumpcyjnego – wpatrywali się w dobrze widoczny wzgórek łonowy dziewczyny, ukryty pod cienką warstwą ciasta. Oraz w nerwowo unoszące się i opadające szybko piersi, przykryte plastrami sera, polanymi grubą warstwą sosu pomidorowego. 

Spełnienie było na wyciągnięcie dłoni. Na skroniach pochylonych nad Vendelą biesiadników perliły się krople potu. 

 

   Naraz drżąca z emocji dziewczyna kichnęła nerwowo kilka razy, a kawałki pizzy natychmiast pospadały z jej ciała na podłogę. 

 

Dobra Cobra przedstawia opowieść z dalekiego kraju na północy, gdzie zimy są nadzwyczaj srogie, nikomu nawet nie śni się ocieplenie klimatu, a ludność wciąż tkwi w okowach średniowiecznych pogańskich rytuałów, pt.

 

Jul

 

Jak rzecze stare szwedzkie powiedzenie: Raz mysz, raz lew. 

 

2

   Klienci lokalu zaczęli głośno krzyczeć w trudno zrozumiałej mieszance szwedzko –  arabskiego, domagając się zadośćuczynienie za zmarnowaną ucztę. Chcieli też zabrać ze sobą Vendelę. Wywiązała się szarpanina, w której osiłek pilnujący dziewczyny w brutalny sposób wyrzucił gości  za drzwi prywatnej salki konsumpcyjnej. 

Właściciel restauracji uniżenie przepraszał wzburzonych śniadych mężczyzn, obiecując im w pewnym momencie coś, dzięki czemu się uspokoili i wyraźnie odprężeni podali ręce Svenowi, by po chwili odjechać spod lokalu drogimi autami. Później Szwed obsztorcował Vendelę od stóp do głowy, że psuje klientom wrażenia z najdroższego posiłku z karty. Po czym wyrzucił ją z pracy bez zawracania sobie głowy ochronnym terminem wypowiedzenia. Dziewczyna chcąc nie chcąc musiała spakować skromny dobytek do kartonowej walizki matki i wrócić do swoich.  

 

Dzięki ekologisk bro för ekorrar – ekologicznemu mostowi dla wiewiórek, wybudowanemu za masę rządowych pieniędzy – dziewczyna mogła bez dużego nadrabiania drogi przekroczyć autostradę i wejść w las. Trochę obawiała się tych rudych zwierząt, które od zawsze wydawały jej się zdradliwe ale szczęśliwie tamtego dnia żadnego na tym przejściu nie napotkała. Nie wiedziała, bo i skąd, że od oddania przejścia do użytku, co nastąpiło blisko dwa lata wcześniej, czujne kamery przemysłowe zarejestrowały tylko dwie przypadkowo przechodzące przez niego wiewiórki.

 

Zaczynał się Jul – grudniowe święto przesilenia zimowego – obchodzone w całej Skandynawii od starożytnych czasów. 

To miał być najważniejszy dzień w życiu Vendeli. Szczęście w nieszczęściu polegało na tym, iż święty, jasny obłok kilka dni temu zawisł nie tylko nad głowami młodych panien ale także nad nią. Gdyż mimo wieku dwudziestu pięciu lat dziewczyna nadal była kobietą nietkniętą. 

 

Zakładając świąteczny, biały strój Vendela wróciła wspomnieniami do jedynego mężczyzny, z którym mieszkała przez krótki okres czasu. Poznała go na ulicy, gdy podszedł nagle i przedstawiając się:

– Jestem Arne – zaprosił ją do kawiarni. Dla dziewczyny, nienawykłej do nowoczesności, miejsce wyglądało jak nie z tej ziemi: jasne oświetlenie nadawało wnętrzu ekskluzywności, a oferowane produkty były dla niej bardzo egzotyczne. Po wypiciu kawy oszołomiona zaprosiła chłopaka do siebie, co ten zinterpretował jednoznacznie i gdy tylko przekroczyli próg dorwał się do niej bez żadnego wstępu. Jego zachowanie sparaliżowało Vendelę tak skutecznie, że nie mogła się w ogóle poruszyć. Chłopak nie pokalał jednak jej niewinności, nalegał tylko, aby na koniec obmacywania pogmerała tam ręką. Kilka razy musiał korygować jej nieumiejętne ruchy, ale efekt zabiegów był wystarczający, by mógł dokonać upustu życiodajnego płynu o mlecznej barwie. Przerażona nastolatka z szeroko otwartymi oczami obserwowała, jak płyn z trzewi Arne powoli spływa na jego uda.  

 

Później mężczyzna zjawiał się w jej wynajętym mieszkanku nieregularnie, za każdym razem żądając na koniec ręcznego spełnienia. Dzięki temu dziewczyna nadal pozostała dziewicą. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że to było dobre dla Władcy święta Jul. 

 

3 

   Cała wioska zebrała się, by razem spożywać uroczysty posiłek, podczas którego dziewczęta zostały pobłogosławione przez naczelnika ludu przed ostateczną podróżą.

Vendela ukradkiem rozejrzała się po ubranych w odświętne szaty niewiastach. Oprócz niej i jeszcze jednej starszej starej panny, której zwyczajnie żaden z mężczyzn nie chciał, wokoło stały same nastolatki. 

 

Po rozpoczęciu procesu chrystianizacji plemion pogańskich, zamieszkujących na terenach Skandynawii, wysłani przez papieży misjonarze uznali, że rozpowszechnianie wiary będzie łatwiejsze, gdy reinterpretacji poddane zostaną tradycyjne pogańskie obrzędy, takie jak Jul. Oraz gdy pozostawi się je w większości niezmienione, zastępując pogańskich bożków chrześcijańskimi świętymi. I tak pogaństwo pozostało pogaństwem – tyle, że  usankcjonowanym – nie tylko w Skandynawii, ale na całym świecie. W wiosce Vendeli, położonej wsród głębokich lasów, odwieczna tradycja przetrwała do teraźniejszości w prawie niezmienionej formie. 

 

Kończąc przemowę naczelnik wioski skierował słowa do odświętnie ubranych młodych kobiet, stojących na środku placu: 

– Idźcie tam, gdzie wam mówią myśli, bo intuicja czystej niewiasty jest niezawodna. A gdy będziecie u kresu podróży święty Obłok Jul niezawodnie wskaże wam miejsce. gdzie dokonacie przeznaczenia. 

 

4

   Matka Vendeli Karlsson – Ingunn –  za czasów swojej młodości była ślepo wpatrzona w transylwańską legendę, hrabiego Vlada Draculea. W rodzinnym domu jakimś przypadkowym zrządzeniem losu mieli tylko jedną książkę, właśnie o losach mężczyzny o przydomku Tepes – Palownik. Całe nastoletnie życie Ingunn uważała go za ideał mężczyzny: człowieka surowego, a zarazem zdecydowanego, kochającego rodzinę, a jednak stawiającego ponad nią prawo. 

 

Rodzicielka Vendeli wypatrzyła śniadego Rumuna w tłumie turystów, zwiedzających zamek Poenari, gdzie niegdyś mieszkał Vlad Palownik. Kilka lat ciężko pracowała, zbierając pieniądze, by móc odwiedzić to słynne miejsce. 

Zwabiła Constantina sposobem na obnażone udo, co w tamtym okresie było dość skuteczną zachętą, spowodowaną brakiem pornografii w internecie, który też wtedy nie istniał. W nieodwiedzanych podziemiach zamku dokonała zespolenia z obcokrajowcem w sposób tak wspaniały, że od tamtej chwili ten nie wyobrażał już sobie współżycia z żadną inną kobietą. Wraz z Ingunn wyruszył w daleką podróż do Szwecji, by tam w oddalonej od osad ludzkich wiosce poprosić ojca dziewczyny o zgodę na zawarcie małżeństwa. Jego jedynym warunkiem było, aby córka mogła pozostać przy swoim rodowym nazwisku. 

 

W młodości Vendela podsłuchała, jak matka klarowała babce, że społeczność potrzebuje świeżej krwi, by nie pojawiły się zagrożenia genetyczne i związane z tym choroby. Dlatego Ingunn wyruszyła niegdyś w daleką drogę w stronę wymarzonej od lat rumuńskiej krainy. 

 

   Wokoło cicho szumiał zmrożony las. Wybrane dziewczęta w skupieniu zjadły ostatni posiłek, podarowany na podróż przez starszyznę wioski. Vendeli zrobiło się po nim ciepło na ciele jak i na duszy. Słyszała, że do żywności dodawano środki halucynogenne, aby spotkanie z przeznaczeniem obyło się bez zbędnego strachu, czy niepożądanego w takiej chwili zawahania. W tym ostatnim, decydującym momencie nie można było zadrżeć ani się cofnąć, gdyż jedynym celem ubranych na biało czystych dziewcząt było pełne oddanie odwiecznemu przeznaczeniu.

Od wieków nie znano innej drogi przeznaczenia.

 

5

    Wielka jasność otaczała ofiarne Szwedzkie Drzewo, a chór z niebios niespodziewanie zaintonował podniosłą pieśń – nie było żadnych wątpliwości, że po uciążliwej podróży dziewczęta dotarły do przeznaczonego im miejsca. Niektórymi z nich zaczęły wstrząsać dreszcze, spowodowane wielkimi emocjami, ale Vendela była nadzwyczaj spokojna, jak na sytuację ostateczną, w której się znalazła. 

Czy powinna czegoś żałować? Z perspektywy niedługiego życia jej młodość będzie wyglądała z pewnością tak samo, jak dotychczas. Albo i jeszcze gorzej. Mogła być pewna ciężkiej, fizycznej  pracy, która czekała ją od świtu do nocy każdej godziny życia, aż po kres dni. Zatem do czego tęsknić, czego oczekiwać, na co jeszcze można liczyć w przyszłości, skoro los rzucił ją do małej, zamkniętej społeczności, odciętej od większych skupisk ludzkich lasami i odległością. Na zawsze była skazana na patriarchalne rządy, w których kobieta nie miała prawa zabierać głosu, godząc się na to, co dla jej dobra postanowiono. 

 

Stojące pod Szwedzkim Drzewem dziewczęta w milczeniu wyjęły z tobołków plecione kosze ofiarnicze, oraz ostre, błyszczące noże, osadzone ma solidnych, drewnianych rączkach, by zadać ciosy pewne i silne. Zdeterminowane spojrzały po sobie, by dodać sobie otuchy w chwili ostatecznej. 

Która z nich powinna wykonać pierwsze cięcie? 

 

Wielka tajemnica zimowego przesilenia i jego niezmienne od wieków pogańskie reguły nieuchronnie zbliżały zebrane kobiety do czynów, nakazanych przez stulecia posłuszeństwa tradycji. Nie było od niej odstępstwa czy ucieczki w głęboki las. Dotąd nikt z uciekających nie zdołał przetrwać w nim sam ani jednej zimy. Podczas zbierania grzybów napotykały później na ciała, tych, którzy próbowali. Najczęściej znajdowały się one w stanie dużego rozkładu, co było jaskrawym dowodem na to, że istnieje tylko jedna droga. Pewnego wiosennego dnia w takim właśnie stanie Vendela znalazła swojego ojca, który po latach prób zadomowienia spróbował opuścić przybrane sioło bez zgody wioskowej starszyzny. 

Cała wspólnota liczyła na wysłane kobiety. Zostały nadnaturalnie wybrane i poświęcone dzięki cielesnej czystości, nie mogły więc zawieść złożonego na nich zaufania. To od nich  zależało teraz powodzenie i dobrobyt społeczności na cały następny rok. 

Zebrane pod Szwedzkim Drzewem kobiety zaintonowały podniosłą pieśń. 

 

   Vendela zamknęła oczy, wciągając do płuc mroźne powietrze. Wspomnienie beztroskiego dzieciństwa stanęło przed nią w jednej chwili. Obraz troskliwej matki i surowego, małomównego ojca, który ją kochał, choć nigdy nie zdobył się na uzewnętrznienie uczuć. Więc być może to właśnie młodość miała być najszczęśliwszym okresem w całym jej życiu. 

Dziewczęta ustawiły się w krąg i wyciągnęły ostre noże przed siebie. Karlsson pierwsza zrobiła krok do przodu, ku nieodwołalnemu przeznaczeniu. Czuła, że wielka, nieznana siła przejmowała ją w nieznoszące sprzeciwu posiadanie. 

 

6

– Panie, a co to jest takiego? – spytałem sprzedawcę, zatrudnionego w budzie z  pamiątkami w szwedzkim Helsingborgu, wskazując na drewnianego, kolorowego ludzika, wiszącego na ścianie  

– Pan z Polski?

– Tak. A skąd pan wie?

– Po cwaniackim chodzie rozpoznam każdego rodaka z odległości dobrych kilku szwedzkich mil.

– He, he, czego to się człowiek o sobie nie dowie…  

– Więc pyta pan o tego kolorowego człowieczka, zrobionego z deski?

– Tak. Co on robi? 

– To szwedzki chłopek pogodowy. 

– I to działa?

 

– Jak najbardziej! Gałązka, jak ta, wbita w krocze drewnianego chłopka niezawodnie wskazuje stan pogody. Gdy jest słonecznie, sterczy dumnie ku górze. A gdy pada deszcz i mamy niż – witka smętnie opada ku dołowi. A te tradycyjne szwedzkie barwy ludowe to zasługa brata, który po godzinach lakieruje… 

  A ta pogodynka to nie jakiś przekręt? 

– Oczywiście, że nie! – odparł nieco obrażony sprzedawca. – Aż trudno uwierzyć, że gałązka ulega wygięciu tak sama z siebie i to aż pod tak śmiałym kątem, prawda?  

– Istotnie – potwierdziłem z podziwem, wpatrzony w kolorowego facecika z wysoko podniesionym rękoma.To nawet śmiesznie wyglądało, ta cała jego pogodowa erekcja. – Zupełnie, jak u ludzi –  dokończyłem zafascynowany widokiem.  – A wracając do tego pogodowego ludzika… to skąd oni biorą te gałązki? 

– Otóż, proszę szanownego pana, na dalekiej północy tego pięknego kraju – rozpoczął opowieść sklepikarz – dokładnie w dzień zimowego przesilenia, czyste dziewczęta wychodzą w strojach ludowych, aby z bardzo rzadkiego drzewa, rosnącego tylko w najgłębszych lasach Szwecji, ścinać cienkie witki, które później ostrożnie obiera się z cienkiej kory i suszy na mrozie. Wszystko po to, by później zdolny rzemieślnik umocował tę gałązkę pogodowemu chłopkowi w kroku i aby ta niezawodnie już zawsze wskazywała stany pogodowe. 

 

Nie zwlekałem dłużej i kupiłem ten nietypowy szwedzki suwenir. Trzeba bowiem uhonorować tak wielkie poświęcenie skandynawskich rzemieślników. Oraz ofiarę tych czystych, nietkniętych szwedzkich dziewcząt, które w samozaparciu brną po leśnych ostępach, by wypełnić odwieczne wezwanie władcy święta Jul. 

 

KoNiEc

 

Dobra Cobra,

Styczeń 2019 

 

Vector image by VectorStock /  flowerstock

 

Zdjęcia frywolnego szwedzkiego ludzika pogodowego – o którym mowa w tej opowieści – znajdziesz tu: http://www.flickr.com/photos/186023381@N02/