Kosmiczne nasienie

Od rana same cuda. Budzę się, patrzę w lustro, a tu mam kręcone włosy! Zawsze miałem proste, a tu masz. Ale to jeszcze nic. Idę na miasto i widzę zbiegowisko ludzi, przyczajonych za krzakami. Podchodzę, patrzę i oczom nie wierzę! W parku stoi obcy statek kosmiczny! Ludzie boją się wychylać z krzaków, blady strach padł na wszystkich mieszkańców miasteczka. Nawet dwaj policjanci, karzący nas codziennie srogimi mandatami za zbyt brawurową jazdę, też siedzą cicho jak te trusie. Bo podobno kogoś z naszych porwali i zabrali na statek! Widzę, że sprowadzono księdza, ale ten jest jeszcze bardziej zestrachany niż my wszyscy razem wzięci. W napięciu czekamy, co będzie dalej.

Naraz widzę swoją Helenę, jak ją coś niewidzialnego wciąga do tego UFO. Nie wytrzymuję, wyskakuję z zarośli w jej obronie. Ludzie biją brawo. 

– Weź pan widły! – krzyczy ktoś z tłumu.  Ale skąd? Mimo wszystko czuję się jak bohater.  Ale po chwili martwieję. Jakaś niewidzialna siła ciągnie mnie wolno, acz zdecydowanie, za moją ślubną. Prosto do kosmickiego statku.

 

DobraCobra prezentuje kolejną pokręconą – ale na szczęście krótką – opowiastkę pt.

 

Kosmiczne nasienie

 

Wiesz, co to jest palamutryzm? Nie? Ja też nie wiem. I to właśnie jest palamutryzm

Gilbert Main Tremblante de Gałuszką – filozof religijny.

 

Siedzimy z Heleną w środku już dłuższą chwilę. Ona też, tak jak całe miasteczko, przybiegła prosto z pracy zobaczyć to nietypowe zjawisko. Wewnątrz jest jasno, jakby ktoś zapalił wiele niewidzialnych świetlówek. Naraz bezszelestnie otwierają się drzwi i przed nami stają dwaj kosmici. To znaczy jedna to chyba kosmitka, bo ma niezłe cycki.

Ten drugi bez słowa zabiera Helenę i wychodzą.

– Jestem pani Frau – przedstawia się Obca.

– Staszek, miło… – urywam w pół zdania, rozumiejąc niezręczność sytuacji, w której się znalazłem. Po co te konwenanse? Przecież zostaliśmy normalnie porwani! Są na to paragrafy, kodeksy…

– Frau pisane przez „au” czy przez ‚”ał”? – nie wytrzymuję i pytam, bo mnie to jakoś dziwnie w tym momencie zaczyna ciekawić.

– Co?

– No, czy pisane przez… 

 

Otwierają się drzwi. Helena wraca z obcym. Przytulam ją, a ona szepcze w podnieceniu:

– Staszek, ona chyba nie rozumie po niemiecku. Daj spokój. 

Przez pewien czas nic się nie dzieje. Dlaczego te moje cholerne włosy zaczęły się kręcić? Czy jest możliwe, żeby organizm na wiele godzin naprzód sygnalizował w ten sposób zbliżające się  niebezpieczeństwo?

 

– Teraz już wiem, dlaczego nie mogę zajść w ciążę – szepcze żona.

Tężeję w środku.

– Ten pan mi wszystko wyjaśnił. Po prostu masz za małego…

Jestem strasznie ciekaw, co żona chce mi przez to powiedzieć, bo czytałem w gazecie, że rozmiar nie ma jednak znaczenia. 

 

W tym momencie kosmitka bierze mnie za rękę i prowadzi do drugiego pomieszczenia. Tam siłą woli ściąga ze mnie całe ubranie. Na widok mojego pomarszczonego penisa zaczyna się śmiać:

– Ale mały…

Nie życzę sobie takich publicznych wywodów, to są moje prywatne sprawy! Już mam protestować, gdy pani Frau mówi:

– Biedaczek. Powiem ci, co trzeba robić. Zacznij się klepać otwartą dłonią w czoło.

Nie wiem dlaczego, ale wykonuję jej polecenie. Za każdym klepnięciem mój penis rośnie! Po jakimś czasie staje się imponująco długi, ale… żałośnie cienki. Kosmitka jakby czytała w moich myślach:

– Teraz zacznij ciągnąć się za uszy – poleca.

Za każdym pociągnięciem mój członek staje się coraz grubszy. Wraz z powiększającymi się wymiarami fiutka nabieram coraz większej ochoty na pobaraszkowanie z Obcą. To byłby taki transgalaktyczny, niewymuszony eksperyment, zwłaszcza, że cycki ma wporzo. Pani Frau, widząc moją gotowość, zdecydowanie kładzie mnie na leżance i wsadza na mojego penisa przyrząd podobny do tego służącego do dojenia krów. Sprawnie pobiera mój materiał genetyczny. Po chwili jest po wszystkim.

 

*

   Od czasu spotkania z Obcymi żona bardzo często żąda wypełniania posługi małżeńskiej. Celem jest poczęcie. Odbywa się to bez pieszczot i jakiejkolwiek intymnej przyjemności. Tylko chirurgiczna wręcz precyzja ruchów i wydajność godna brojlera. Dodatkowo dręczy mnie notoryczny ból głowy, bo Helena całymi nocami tłucze mnie w czoło i ciągnie za uszy. Ale na Ziemi to nie działa.

 

Po pewnym czasie wyraźnie widać jednak, że Helena jest w ciąży! Cieszymy się jak dzieci, że nasze poświęcenie przyniosły pożądany efekt!

 

Kilka miesięcy później Helena szczęśliwie rodzi… pralkę. Ogarnia mnie niepohamowany gniew:

– Ty stara dziwko! – wykrzykuję.

– Tylko nie stara, tylko nie stara…

–  Z kim się parzyłaś, cudzołożnico?

– Z nikim, oprócz ciebie, się nie parzyłam, Heniek…

– A pralka to skąd się niby wzięła? – pytam zdezorientowany. – Z moich plemników może? 

– No tak… to pewnie z tym z kosmosu wtedy zaszłam, jak mnie intymnie badał… 

 

Dębieję. Nie sądziłem, że ślubna kiedykolwiek mogła mnie zdradzić. A tu jeszcze z tym pokraką Obcym! Zostawić babę na chwilę samą i masz!

– Staszek, ja się muszę w tej sytuacji kawy napić.

No sam nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Niby cudzołóstwo zaszło, a jednak jakby nie, bo przecież taki kosmita to ostatecznie nie człowiek jest… Na dodatek wieczorami tak jakoś miło się w domu robi, gdy pralka cichutko mruczy elektrycznie w swoim dziecinnym łóżeczku.

 

Gdyby tak kosmici częściej nas odwiedzali to mógłbym nawet założyć sklep ze sprzętem AGD.

 

KoNiEc

 

Dobra Cobra 

1 maja 2012

 

Image by upklyak on Freepik