Ostatnia kropla

  

Pierwszy raz przyszedł pod ogrodzenie, kiedy akurat kosiłem trawę. Wysoki, umięśniony ponad miarę koleś zagaił beż żadnego powitania:

– Te, inżynier, fajną mam dupę, nie? – spytał, wskazując na nieziemskiej urody kobietę wsiadającą do długiej, czarnej limuzyny z przyciemnianymi szybami. Kształt jej nogi natychmiast przyprawił mnie o szybsze bicie serca. 

 

Mieszkałem tu dopiero od dwóch tygodni. A właściwie mieszkaliśmy. Z moją dziewczyną, która na razie przyjeżdżała tylko na weekendy, ciężko pracując pięć dni w tygodniu w odległym mieście. Firma zaoferowała jej służbowe mieszkanie, więc zdecydowaliśmy, że tak będzie lepiej, niż miałaby spędzać dodatkowe godziny na codziennych dojazdach. Spokojnie dawaliśmy radę z kilkudniową rozłąką. 

– Eeee – potrzebowałem choć chwili, żeby zebrać myśli i móc się odnieść do zadanego przez sąsiada pytania. Jednak nic mądrego nie przychodziło mi do głowy. Wydusiłem więc tylko niezbornie:

– Yyy… Noo… – co było potwierdzeniem tego, o co pytał, a jednocześnie obiektywnym wyrazem zachwytu nad urodą jego partnerki.

– No! To ten, radzę jej nie tykać. Bo jest moja.

 

Napakowany Kark odszedł gibkim, cwaniackim krokiem do samochodu, a ja rozdziawiłem gębę z powodu tego wszystkiego, co przed chwilą zaszło. Nigdy w życiu nie szukałem żadnej zaczepki, czułem jednak, że moje sąsiedzkie stosunki z napakowanym gościem mogą być trudne. A nawet burzliwe.

 

Dobra Cobra prezentuje dziś współczesną opowieść obyczajową dla dorosłych, o nieco tajemniczym tytule

 

Ostatnia kropla

 

Jeśli w pierwszym akcie sztuki na ścianie wisi broń, to w ostatnim akcie koniecznie musi wystrzelić

Antoni Czechow

 

2

   Zgarbiony Karol Chwiszcz po raz kolejny podziwiał swoją kolekcję znaczków pocztowych zebraną w kilku klaserach. Nie były cenne, ale w tym wypadku liczyła się ich wartość sentymentalna. Pierwszy pakiet stemplowanych walorów krajowych dostał od taty, gdy miał siedem lat. Wśród znaczków znajdował się jego ulubiony z niekompletnej serii psów domowych. Przedstawiał pekińczyka. Rok później rodzice kupili mieszańca, który bardzo go przypominał. Karol mocno zżył się z Bobikiem, nie odstępowali siebie na krok. Niestety podwórko było nieogrodzone i pewnego dnia psy, podążające w konkury za suką w cieczce, zagryzły ulubieńca chłopca. 

 

3

   O poranku skrupulatnie zamiatałem chodnik, gdy naraz przy płocie niespodziewanie pojawił się umięśniony sąsiad. 

– Te, inżynier – zagaił bez powitania. – Czasem nie marzysz o mojej dupie?

 

Pytanie wydało mi się tak absurdalne, że o mało co na twarzy nie pojawił się uśmiech. Spuściłem nieco głowę w razie, gdybym nie wytrzymał, a moje kąciki ust nieopatrznie uniosły się do góry.

– Bo jakby co, to wiesz czyja ona jest, nie? I ja ciebie, inżynier, ostrzegam.

– Naturalnie – odrzekłem jak najbardziej potulnie i zgodnie, brzydziłem się bowiem przemocą. 

 

Popatrzył mi groźnie w oczy, a ja pokiwałem głową, że rozumiem. Po chwili z dresowych spodni wyjął puszkę piwa, otworzył ją z sykiem i wlał całą zawartość do gardła. Po czym wskoczył do wielkiej terenówki i odjechał w akompaniamencie grzmotu potężnego silnika. 

 

4

   Karolina Źrebak znała swoją wartość, była o niej przekonana na sto procent. Opanowała cztery języki, miała w kieszeni kilka znaczących dyplomów renomowanych uczelni. Zatrudniona w firmie z zagranicznym kapitałem potrafiła podołać każdemu zadaniu, które powierzało jej szefostwo. Stały za nią wyniki i osiągnięcia. Jednak to nie ją, a mężczyzn awansowano na wyższe stanowiska. To oni pięli się do góry na pracowniczej drabinie, choć wcale nie byli mądrzejsi od niej. Dostawała też niższą pensję, niż pracujący na tych samych stanowiskach faceci. Nieraz czytając luksusowe kobiece magazyny znajdowała wypowiedzi innych pań będących w podobnej sytuacji. Wynikało z nich, że na awans mogły głównie liczyć laski, które sypiały z szefem. I które miały cycki, a tych było Karolinie brak. Bo taką stworzyła ją natura. 

 

Nie dopuszczała jednak do siebie myśli, że kiedykolwiek mogłaby je powiększyć tylko dla awansu i zaspokojenia ego kolejnego szefa. 

 

5

– Te, inżynier, pewnie marzysz i ślinisz się do mojej kobiety?

 

Akurat podlewałem świeżo posadzone krzaki tuj, gdy głos Karka wyrwał mnie z wewnętrznej medytacji. 

– Ależ skąd… – zaprzeczyłem zgodnie z prawdą.

– Bo ja wiem, że ona jest piękna. Cycki jej zrobiłem u najlepszego chirurga od tych spraw. Doktor Szwarc, kiedyś słyszałeś?

Pokiwałem głową, że nie.

 

– No co, inżynier, jakiś chory jesteś, że się nic nie odzywasz, tylko kiwasz głową? Ja wiem, że na widok mojej dupy każdemu facetowi ślina cieknie, ale niedoczekanie! Pamiętaj, jak tylko wyciągniesz do niej łapy zrobię ci jesień średniowiecza na gębie. Rozumiesz? Jesień średniowiecza, hehehe! 

 

6

   Karol Chwiszcz po raz kolejny czytał tę samą książkę. Kupił ją jeszcze w liceum i od tamtej pory zawsze do niej wracał. Nie pomijał ani jednej strony, choć znał na pamięć wszystkie opisane przygody i zwroty akcji. Delektował się powolną lekturą, nieśpiesznie przerzucając kolejne kartki. Egzemplarz był już pożółkły, a jego grzbiet wytarł się od wielokrotnego otwierania i zamykania. 

Karol bardzo lubił czytać na leżąco, w drugiej ręce trzymając chleb z masłem posypany cukrem. Spędzał tak wiele godzin, wczuwając się w atmosferę spokoju i wspominając czasy, gdy przeczytał opowieść po raz pierwszy. Spokój został zaburzony wraz z pojawieniem się w jego życiu pierwszego miłosnego zauroczenia. Niestety, Sławka porzuciła go dość szybko, a tamta rana do dziś   się nie zagoiła.

 

7

– Te, inżynier, tak sobie myślę, że ty to mnie obrażasz – powiedział znienacka sąsiad, gdy sączyłem przez słomkę sok ze świeżego kokosa. 

– Ja? Ależ skąd!

– Mi tu nie truj głupot, inżynier. Obrażasz mnie, bo nie doceniasz piękna mojej dupy.

– Zgadzam się z panem, że pańska… dziewczyna…

– Gówno tam prawda! Widzę to po twoich kaprawych oczach. Więc uroczyście ci zapowiadam, że jak nie będziesz się od teraz ślinił na jej widok, to ci osobiście przypierdolę. Rozumiesz? Rozumiemy się? – dokończył, brutalnie chwytając mnie przez pręty ogrodzenia za koszulkę.

 

W głowie miałem mętlik. Co ten kolo sobie wyobrażał? I czy to, co powiedział mogło już zostać zaliczone do gróźb karalnych? Gdzie szukać pomocy przed tym macho, któremu na dodatek wszystko się udawało. Najlepsze samochody zmieniał jak rękawiczki, postawił tak wypasioną chatę, że aby taką wybudować, musiałbym wziąć ze dwadzieścia kredytów, a nie jeden, który i tak mnie dość poważnie stresował. 

 

8 

   Zdegustowana Karolina Źrebak wzięła bezpłatny urlop i wyjechała do Afryki pomagać uchodźcom. Zawsze pragnęła być użyteczną dla potrzebujących. Wydawało jej się to ze wszech miar szlachetne i dobre. Rzeczywistość zweryfikowała jednak wyobrażenie snute w maleńkim pokoiku. W Afryce nie było wcale tak różowo, jak przedstawiały to media w kolorowych relacjach na żywo. Głód, brud i ubóstwo otoczyły ją zewsząd już od pierwszego dnia po wylądowaniu. 

 

Pracownikom i wolontariuszom oenzetowskich organizacji nie udawało się zapanować nad chaosem i niemożliwymi do zaspokojenia potrzebami. Transporty leków, żywności i ubrań ginęły lub w ogóle nie docierały. Ludzie umierali na jej oczach. Próbowała rozdawać swoje zapasy żywności, ale była to tylko kropla w morzu potrzeb. 

 

W szpitalu poznała małego Muhammada, któremu z niedożywienia wystawały wszystkie żebra. Próbowała dokarmiać go czekoladą, w wyniku czego chłopiec zmarł następnego dnia z powodu wstrząsu alergicznego. Nie zdążyła dobrze ochłonąć po tym wydarzeniu, gdy nad wioskę nadleciały wojskowe samoloty, zrzucając gdzie popadnie dziesiątki bomb. Ci, którzy przeżyli, uciekli do buszu, stając się łatwym kąskiem dla dzikich zwierząt i polujących na nich rewolucjonistów. 

 

9

– Inżynier, co to za ślinienie się do mojej kobiety, co?

– Ale przecież sam pan polecił… – Od czasu do czasu pozwalałem sobie bowiem na pogapienie się na nią z bezpiecznej odległości. 

– Chciałbyś ją zerżnąć? Marzysz o tym, nie? Hehehe! Żebyś wiedział, że niejeden marzy. Ale nie dla psa kiełbasa! Jak tylko jeszcze raz zobaczę, że lukasz przez płot z wywalonym jęzorem na moją dupę, to ci tak przypierdolę, że nawet łyknięcie tabletki Niepierdolu na nic ci się nie zda!

 

Uciekłem do domu w podskokach. Nie zdążyłem jednak zamknąć drzwi na klucz, gdy Kark podbiegł z tyłu, chwycił mnie za włosy i odwrócił do siebie.

– Kurwa, ja tak nie lubię, jak się mnie nie poważa. Rozumiesz? 

– Tak – zadygotałem ze strachu.

– Musimy się szanować, nie, inzynier?

– No.

– Dobrze – powiedział, rozluźniając uchwyt. – Jak jeszcze raz zobaczę, że się ślinisz do mojej dupy, to cię zajebię. Rozumiesz?

– Tak…proszę pana. 

– Bum! – jak mówi dynamit – dokończył rozmowę. – Wracam do siebie. No! – dodał, po czym zniknął.

 

10

   Karol Chwiszcz po raz kolejny wyjął z futerału wciąż błyszczącą czarnym lakierem gitarę basową Ibanez – wspaniały prezent od ojca na piętnaste urodziny. W tamtym czasie marzył żeby być członkiem jakiegoś rockowego zespołu. Jednak trudno było znaleźć kompanów do grania. Znani mu koledzy bardziej byli zainteresowani piciem wódki i rozkładaniem nóg koleżankom, niż przychodzeniem na próby. 

Karol podłączał instrument do całkowicie niewydajnego wzmacniacza, jakim było stare radio, i brzdąkał ile wlezie. Rodziców nie stać było ani na nauczyciela gry na gitarze, ani na zakup odpowiednich samouczków. Karol próbował zatem naśladować dźwięki puszczane z wysłużonego magnetofonu. Przegrywał od kolegów kolejne płyty i nie raz – gdy nikogo nie było w domu –  puszczał muzykę na cały regulator, udając którąś z występujących gwiazd. 

 

Niestety, ojciec zachorował i dość szybko poszedł do ziemi. Karol w trybie natychmiastowym musiał przejąć wszystkie męskie obowiązki. Słodycz wolności muzykowania skończyła się na zawsze.

 

11

– Inżynier, musimy pogadać – rzucił przez zęby sąsiad, sprawnie przeskakując metalowe ogrodzenie.

 

Od czasu naszego ostatniego spotkania wcale nie wychodziłem na podwórko od strony jego posesji. Trawę podlewałem i kosiłem tylko wtedy, gdy sąsiadów nie było w domu. Za nic nie chciałem się narażać. 

 

Akurat spożywałem sałatkę, a jej ostatni kęs uwiązł mi ze strachu w gardle. Chyba wytrzeszczyłem też oczy, bo przybyły dodał żartobliwie:

– Masz takie wielkie gały, jakbyś normalnie srał.

– Aaaa – zacharczałem, odsuwając ogrodowe krzesło dla przybyłego.

– Przynieś zimnego browara, bo mnie jakoś dziś suszy – nakazał.

 

Gdy pił łapczywie piwo, ostrożnie obrzuciłem go wzrokiem. Widać, że gość musi codziennie wiele godzin spędzać na siłowni. Na dodatek ten pseudosportowy ubiór: dres, białe mokasyny, gruby złoty łańcuch na szyi. Jednym słowem facet, którego nigdy nie chciałoby się spotkać w ciemniej uliczce. W tej jaśniejszej też raczej nie. Ja jednak miałem tego niefarta, że był moim sąsiadem.

– Więc nie wiem, co mam z tobą, inżynier, zrobić – wycedził powoli. – A to mnie obrażasz, a to znowu ślinisz się do mojej osobistej dupy. A za chwilę znów nie doceniasz jej piękna. Co to jest, kurwa? Co z tobą, człowieku? Więc teraz mi powiedz szczerze w cztery oczy, patrz na mnie: chciałbyś ją przelecieć czy nie?

 

Wiedziałem, że nasza znajomośc jest na takim etapie, że jakakolwiek udzielona odpowiedź nie będzie z pewnością tą, jakiej oczekiwał przybyły. 

– Widzę, że se teraz w głowie kombinujesz, żebym nie poznał prawdy. Więc postawię pytanie inaczej: jest według ciebie ładna?

 

Nie mogłem zaprzeczyć. 

 

12

   Karolina Źrebak wróciła do kraju i przez dłuższy czas nie mogła sobie znaleźć miejsca. Niespodziewanie w autobusie poznała inteligentnego mężczyznę i wkrótce zdecydowała się zamieszkać z nim pod jednym dachem. Nocami, gdy chłopak już spał, chodziła po całym domu bez celu. Czuła wewnętrzne wypalenie, a natarczywe myśli nie dawały jej spokoju. 

Znów trafiła do kolejnej firmy, gdzie nią pomiatano. Mówiła szefowi prawdę, dbała o powierzony je dział, była innowacyjna, ale nie kadziła przełożonym i się do nich nie wdzięczyła, bo ją to zwyczajnie mierziło. Po kilku miesiącach to nie ona dostała awans na kierowniczkę działu, lecz plotkarska, niedouczona, hucpiarska dziunia, która niby całkiem przypadkiem ocierała się o szefa, gdy tylko mijali się na korytarzach. Na dodatek zdzira ubierała się tak, jakby pracowała w burdelu, a nie w poważnej firmie notowanej na giełdzie. 

 

Tego dnia po raz pierwszy usłyszała o świcie ten przenikający dziki odgłos, dobiegający z pobliskiego lasu. Pierwotny jęk, który sprawił, że ogromne fale ciepła wylały się na nią z niespodziewaną mocą.

 

13

– Więc należy rozumieć, że gdybym z jakiejś nagłej przyczyny odszedł w zaświaty, i ona byłaby natychmiast samotna, to ty byś zaraz do niej wystartował?

– Ale gdzie tam…

– Nie wstydź się, inżynier – objął mnie po przyjacielsku. – Prowadzimy tu sobie taką trochę fantastyczną gadkę, więc możesz być szczery. 

– Z pewnością pańska dziewczyna jest piękną kobietą…

– Nie pierdol mnie tu, jak potłuczony – przerwał zdecydowanie. – Powiedz szczerze: poleciał byś na nią?

– No…więc… wydaje mi się…

– No?

– No… że chyba…

– Wyduś to wreszcie z siebie, inżynier, do kurwy nędzy!

– Tak!

 

Rozparł się wygodnie na krześle. Wiedziałem, że nie powinienem składać takich oświadczeń, ale zostałem przyparty do muru i stało się. W tej chwili wolałbym, żeby mnie piorun trzasnął, albo coś w tym rodzaju, ale nic takiego nie przychodziło. Z wewnętrznym przerażeniem oczekiwałem ciągu dalszego. Mogłem co prawda pobiec do centralki antynapadowej i wezwać agencję ochrony, ale i tak przyjechaliby zbyt późno na cokolwiek. 

– No, to teraz znamy prawdę – Kark wyciągnął ręce do góry i podparł nimi głowę. Z przerażeniem ujrzałem, że za paskiem ma wetknięty pistolet. 

 

14

   Karol Chwiszcz po raz kolejny przeglądał pamiętnik, w którym kiedyś zbierał wpisy koleżanek, kolegów, a także członków rodziny. Dawno temu myślał, że kiedyś ich autografy staną się czymś wyjątkowym. Szkoła nas poznała, szkoła nas rozłączy, ale szczera przyjaźń nigdy się nie skończy – wpisała mu jedna z dziewczyn. Gdy to przeczytał po raz pierwszy nie dowierzał sensowności tych słów. Bo jakże to? 

Kolejne lata pokazały jednak trafność zawartych w pamiętniku słów. Z perspektywy dorosłości Karol mógł z cała pewnością stwierdzić, że wszystkie przyjaźnie uległy definitywnemu zakończeniu. To, co kiedyś wydawało się wspaniałe, straciło dziś jakiekolwiek znaczenie. Przestał kolekcjonować autografy, gdy zmarła jego matka. Nie wytrzymała trudów zmagania się z rzeczywistością i troską o byt.

 

15

– Naprawdę nic nie robiłem z pańską żoną. Ani tym bardziej nie planowałem robić – starałem się ratować i tak już beznadzieją sytuację. 

– A taki huj, jak Marioli noga! – przerwał sąsiad, po czym zaczął dłubać w zamyśleniu paznokciem w zębach. – Wyglądasz jak Chudy Jaś Kapturek, ale załóżmy, że z jakiegoś tajemniczego powodu moja dupa na ciebie leci. Trudno sobie taki powód wyobrazić, ale wciąż wytężam wyobraźnię. I nic! – ucieszył się, wydychając z ulgą powietrze. – Z drugiej strony wiesz, ona jest wazą na moje dynamiczne nasienie, które wlewam codziennie do jej świętej pochwy. A świętość zobowiązuje, nie? Więc jak czynić takie świętokradztwo? Mógłbyś uczynić coś takiego?

– No, pewnie. Pewnie, że nie.

– No właśnie. Tam, gdzie się urodziłem siostry zakonne nawracały gejów, zakładając na siebie habity w kolorach tęczy. To bardzo pomagało w pracy duszpasterskiej. Więc myślę, że i dla ciebie jest jeszcze nadzieja. 

 

Pomiędzy nami zapadło nieznośne milczenie. 

– Inżynier, daj no mi trochę kartofli, bo czuję, że cukier mnie gwałtownie spada. 

 

Kłusem pobiegłem do kuchni.

 

16

   Karolina Źrebak nie przepadała za współżyciem z mężczyzną, z którym była w nieformalnym związku. Nie miała nawet pewności, czy umie odwzajemniać ciepło, którym ją obdarzał. Facet nie potrafił wzbudzić w niej płomienia żądzy w łóżku, miast tego próbując do granic nieskończoności prowadzić grę wstępną i wymyślać później różne dziwne figury na prześcieradle. Nie raz kładł się  na wznak, wyraźnie oczekując, że wreszcie weźmie do ust dumnie sterczącego członka. Jego niedoczekanie! Była przekonana, że to dla kobiet czynność poniżająca i uwłaczająca ich godności!

Znajdowała jednak coraz więcej przykładów z filmów czy książek, że dziewczyny robiły to facetom z nadzwyczaj wielką ochotą. Nie wiedziała, czy robiły to naprawdę, czy też była to tylko nieposkromiona fantazja dobrze opłacanych scenarzystów. 

 

   O świcie znów usłyszała ten dziki, przenikający na wskroś pierwotny odgłos. Zerwała się z łóżka i szybko spojrzała przez okno z widokiem na las. Jakiś umięśniony, majestatyczny samiec wpatrywał się w okno, hipnotyzując ją wzrokiem. Poczuła, jak kobiece soki zaczęły buzować w podbrzuszu, czego w rzeczywistości nie doświadczyła nigdy dotąd. Ogarnęło ją podniecenie tak potężne i nie do opanowania, że aż oblała się rumieńcem wstydu. Gdy obcy odszedł w knieje, zaczęła się masturbować przez kolejną godzinę z okładem, by po wielu uniesieniach wreszcie jako tako zaspokoić niepohamowaną żądzę.

 

Zrozumiała, że od teraz przybysz z lasu posiadł nad nią władzę absolutną.

 

17

Puk, puk, puk – rozległo się pukanie do drzwi. Gdy otworzyłem momentalnie zamarłem ze strachu.

– Cześć, mogę u ciebie postawić dwujeczkę? – spytała kobieta Karka. – Kibel mi się zapchał – wytłumaczyła i nie czekając na odpowiedź pobiegła na górę. 

 

W głowie mi się zakręciło od tak nieprawdopodobnej sytuacji oraz od zapachu jej oszałamiających perfum. Oby tylko sąsiad się nie dowiedział o tej wizycie. 

– Tamara jestem! – krzyknęła z łazienki.

 

– Nie widziałeś gdzieś moje dupy czasami?- zapytał chwilę później sąsiad, znienacka pchając uchylone drzwi wejściowe. – Jakoś nigdzie jej nie ma. Powoli rozejrzał się po salonie. – Dostałeś wścieklizny czy co? – dodał, wpatrując się na pianę, pozostałą w moich ustach po szorowaniu zębów.

Nie mogłem wykrztusić ani słowa. 

 

– Cały czas się dzisiaj zastanawiałem, co by było, gdyby Boryna z Chłopów Reymonta urodził się nad morzem – zagaił Kark, siadając na kanapie. – Czy nadal kochałby zapach ziemi, czy jednak raczej morza? Bo wiesz, taki Sopot ma swój urok, nie? I w takim razie, czy Boryna polubiłby kąpiele słoneczne i roznegliżowane panienki w topless na plaży? I czy na Jagnę by poleciał, mając taki szmal, jaki miał? Czy nie lepiej byłoby mu się zabrać na przykład za jakąś inną, chętną pannę, zamiast bezowocnie latać za tą głupią dzierlatkę, co z księdzem figle migle w deszczu wyczyniała? I na koniec: czy polubił by wędzoną rybkę ze smażalni?

 

Milczałem zawzięcie. No bo cóż mogłem powiedzieć w takiej chwili. Drżałem na samą myśl, że jakiś szelest lub spuszczana woda zdradzą obecność dziewczyny. 

– A wiesz, że nagrywają kolejną część przygód Rocky’ego?

– Tak?- pisnąłem. Pasta do zębów potwornie paliła mi gardło. 

– Ma się nazywać: Rocky 7 – Reinkarnacja. Idę na to do kina. A ty?

 

W tym momencie u szczytu schodów stanęła Tamara.

 

18

   Karol Chwiszcz po raz kolejny ostrożnie wyjął z pudełka ostatnie wymówienie z roboty. Nie był wcale złym pracownikiem. Przykładał się sumiennie do zadań powierzanych mu w wielkiej sortowni odzieży używanej pana Strugacza. W ciągu kilku lat nagromadził niezły zapas różnego rodzaju ubrań, gdyż właściciel pozwalał na wyniesienie jednej sztuki raz na miesiąc bez żadnej opłaty. 

Karol miał więc kilka par spodni o egzotycznych nazwach, kolekcję skórzanych pasków różnej szerokości, wiele kurtek, koszul i koszulek. Nie zdawał sobie sprawy, że ubrania te w większości miały niemodny krój lub kolor. Dla niego ważne było, że bez wydawania pieniędzy ubrał się od stóp do głów. A że wyglądał przy tym, jak dziad… 

 

Jednak coś poszło nie tak i pewnego dnia pan Strugacz był zmuszony w trybie pilnym zamknąć sortownię. Karol przez wiele następnych miesięcy wydmuchiwał z płuc kurz i mikroskopijne resztki odzieży, które wdychał codziennie, przerzucając tony nieustannie napływającego do zakładu towaru. 

 

19

– O, kurwa – szepnął Kark, wyciągając pistolet.

– Max, schowaj to natychmiast! – krzyknęła kobieta. 

– Ale Sarenko…

– Sarenko? Sarenko!? Zawiodłam się na tobie! Miałam nadzieję, że cię wychowam i wyprowadzę na ludzi. A ty co? Rzucasz się na bogu ducha winnego człowieka bez powodu. 

– Ale przecież on…

– Wynoś się z mojego życia natychmiast! – przerwała mu kategorycznie. 

– Ale, ale jak to? 

– A jak chociaż raz jeszcze pojawisz się w tej okolicy, natychmiast udam się na policję, by  zeznawać.

 

To musiało być coś wielkiego, jakaś skrywana przerażająca tajemnica, bo facet natychmiast porzucił broń i blady jak ściana szepnął ni to do siebie, ni do nas:

– Miłość boli.

– Mylisz miłość z pożądaniem. Zawsze myliłeś. Znikaj sprzed moich oczu natychmiast.

 

Zostaliśmy sami i naraz zapadło długie milczenie. Wreszcie Tamara zaproponowała:

– Zrobię kawę, napijesz się? 

 

Gdy siedzieliśmy przy stole, odważyłem się zapytać:

– Nie boi się pani… to znaczy: czy nie boisz się przyszłości? Bo zdaje się, że Max…

– Wszystko jest zapisane na mnie. On i tak nie ma nic do gadania.

– Więc to wszystko…

– Tak. Te wszystkie samochody, i pieniądze, ukryte w garażu, i kosztowności w bankowej skrytce, do której tylko ja znam hasło. I jeszcze papiery wartościowe, mieszkania na wynajem, a nawet fabryka kosmetyków… A, a i jeszcze ośrodek wczasowy i sklep z niekradzionymi rzeczami. 

 

20

   Tej nocy Karolina Źrebak nie zmrużyła oka nawet na chwilę. Była gotowa na wezwanie z lasu, które z pewnością nadejdzie o świcie. Leżała naga, cała rozpalona na myśl o tym, co się dziś wydarzy. Jej partner – jak zwykle nie świadom niczego – spał niewinnym snem sprawiedliwego, lekko pochrapując. 

Przesunęła dłonią po gorących sterczących sutkach, dziwiąc się w myślach ich wielkiej wrażliwości. Pragnienie nie do opanowania co raz wstrząsało dołem brzucha, wywołując napięcie wprost nie do opisania. 

 

Gdy o świcie w powietrzu rozległ się pierwotny głos, posłusznie zarzuciła na siebie półprzeźroczystą koszulkę i otworzyła drzwi wejściowe. Samiec stał tam, gdzie go widziała ostatnio. Niepohamowana siła popchnęła Karolinę na leśną polankę tuż za ogrodzeniem. Z niedowierzaniem rozpoznała w przybyłym legendarnego jednorożca. 

 

Stanęła bezbronnie, ze spuszczoną ze wstydu głową. Zwierzę okrążyło ją powoli, po czym podeszło od tyłu i podciągnęło satynowy materiał w górę. Dziewczyna przymknęła oczy, nie mogąc zapanować nad coraz większymi drgawkami pożądania. Jednorożec dotknął kopytami jej piersi, na co zareagowała jękiem, wydobywającym się gdzieś z głębokości trzewi. Nigdy wcześniej nie poczuła tak potężnego wiru targającego jej wnętrzem. 

Oparła się rękami o pień drzewa, podczas gdy przybysz wszedł od tyłu w jej całe jestestwo. Dzika fala uniesienia sprawiła, że Karolina zapomniała o otaczającym świecie. Lekko ocierające się o korę sutki dodatkowo wzmagały siłę wielkiego wybuchu. Wiła się i jęczała, gdy raz po raz po udach spływało samcze nasienie jej pana i władcy.

 

21

– Jestem taka zdruzgotana, że nawet nie zdajesz sobie sprawy – szepnęła Tamara, przysuwając się bliżej. – Człowiek takiego opiera, oprasowuje, gotuje obiadki, dba, żeby jakoś wyglądał. A na koniec okazuje się, że to tak naprawdę cham i brutal skończony.

– Rozumiem…

– Że też wcześniej tego nie zauważyłam – dodała, tuląc się do mnie.

 

Już miałem ją pocałować, gdy niespodziewania do domu wpadł podejrzany młody osobnik z czarnymi wąsami. Od progu – w akompaniamencie klaskania i tupania nogami – zaczął wykonywać przedziwną piosenkę.

Jeśli nie chcesz do kościoła

chodzić, jak do apostoła,

Nie chcesz wcale się spowiadać, 

z księdzem także nie chcesz gadać

To dla ciebie rozwiązanie

mój malutki właśnie mam:

Sprawny, miły Ksiądz Odwiedzacz

zagościł w twe progi sam.

 

– Śpiewajmy razem! Refren razem! – zachęcił, po czym z mocą klasnął w dłonie: 

Ksiądz Odwiedzacz

słuchać będzie ciebie

Ksiądz Odwiedzacz

powie ci o niebie

Ksiądz Odwiedzacz 

piwkiem poczęstuje

i za rączkę poprowadzi na plebanię, 

gdzie jest raj!

 

– No, czemu nie śpiewacie ze mną? – rzekł z wyrzutem. – Teraz będzie druga zwrotka! No, dalej!

Tam rój chłopców jak marzenie

dobra wódka i jedzenie…

 

– Ej, facet, spadówa! – przerwała kategorycznie Tamara.

– Ale za chwilę wykonam jeszcze majestatyczny Taniec Alumnów!

– Koleś, wypadł z baru. 

Eeee, nie chciałem państwu przeszkadzać – zrobiło mu się głupio. – Ale furtka była otwarta i pomyślałem, że z pewnością potrzebna jest u was wizyta duszpasterska. 

– Spadaj! Jesteśmy grzeszni do szpiku kości i nic nam już nie pomoże. 

– A. Ja kłamałem! Jestem uczestnikiem programu Jestem talent i proszę, żebyście na mnie głosowali!

– Spierdalaj stąd! 

– Ale się dali państwo nabrać! Bo tak naprawdę to ja jestem domokrążcą sprzedającym automaty do wszystkiego firmy Br. Onże. Słyszeli może państwo ich hasło reklamowe: „Br. Onże – krawaty wiąże, przerywa ciąże”. 

 

Miałem już dość tego młodocianego osła. Podszedłem i kopnąłem go mocno w dupę, czego jeszcze nigdy w życiu nie zrobiłem nikomu. Przyznam, że nawet mi się to spodobało!

– Ja to mam niefarta – zaskomlał młody. – Jak chciałem się zatrudnić w fabryce produkującej suplementy diety, to najpierw kazali mi schudnąć dwadzieścia kilo, a potem zaraz przytyć dziesięć…

 

22

– E, a co pani mąż… to znaczy: twój Max robił zawodowo? – spytałem, by przerwać milczenie po przedziwnym śpiewającym zjawisku, które przed chwilą gościliśmy.

Popatrzyła na mnie z wrogością. Dodałem więc szybko:

– Znaczy… No, nie to, żebym chciał za wszelką cenę poznawać wasze tajemnice. Tak tylko pytam…

– Powiedzmy, że w pocie czoła odzyskuje pomidory z keczupu – powiedziała powoli i wyraźnie. 

Zrozumiałem, że tego pytania nie będą mile widziane w przyszłości.

 

   Od pewnego czasu żyłem sam. Całkiem niedawno pogoniłem narzeczoną, gdy pewnego ranka ze zgrozą ujrzałem przez okno, jak zapamiętale parzyła się o świcie w pobliskim lesie z jakimś pieprzonym jednorożcem. Normalnie nie do uwierzenia – jednorożec! I to u nas! Dawała dupy zwierzęciu, a mnie nie obciągnęła ani razu podczas całej naszej znajomości! 

– Nigdy nie noszę majtek – zamruczała niskim głosem Tamara, przywołując mnie do rzeczywistości. 

– Tak? – wychrypiałem, zadziwiony jej bezpośredniością. 

– Wiesz, może złota rybka zmarzła już od tego ciągłego pływania w zimniej wodzie i chciałaby się wreszcie ogrzać w ciepłych dłoniach dobrego człowieka? – mówiła, wodząc palcem wskazującym po mojej piersi.

– Ty jesteś tą złotą rybką? – podchwyciłem zabawę.

– Tak. Poznałam Maxa, jak raz przyjechał wędkować nad jezioro. Przez taflę wody zobaczyłam jego długi samochód i od razu pomyślałam, że to jest dla mnie odpowiedni mężczyzna. Wiesz, kobiety wiedzą takie rzeczy. Więc podpłynęłam i szybko sama nadziałam się na haczyk. A jak już chciał mnie wyrzucić z powrotem do zimnej wody, miedląc pod nosem przekleństwo, że znowu mu się karłowaty karasek trafił, zagadałam do niego po ludzku: – A życzenie?

– Słucham? – rzekł znudzony. Pomyślałam, że zapewne wielu ludzi go o coś prosiło i stąd ta głęboka rezerwa w kontaktach. 

 

23

– Ale niesamowita historia! Naprawdę jesteś złotą rybką?

– Naprawdę jestem złotą rybką. Spełniałam wszystkie marzenia i życzenia Maxa, ale on tego nie doceniał. Żądał pieniędzy, pieniędzy, a potem jeszcze więcej pieniędzy. Pragnął też, żebym dawała mu ciała o każdej porze dnia i nocy. Więc w kółko obserwowałam sufit i w tej horyzontalnej pozycji spędziłam wiele godzin. Mam dużo głębokich przemyśleń z tamtego czasu, podczas, a on sapał, ślinił się nade mną i wkładał swojego we wszystkie moje otwory – dokończyła. 

– Wiesz, współżycie to jest jednak ważne zagadnienie… jeśli spojrzeć z punktu widzenia mężczyzny oczywiście.  

– Jaki ty jesteś mądry – wyszeptała. – Człowiek się uczy, tylko ciebie słuchając. 

 

Zaczerwieniłem się, po czym szybko powiedziałem:

– Ja natomiast w młodości wpadłem do studni i spędziłem tam noc. Dopiero następnego dnia strażacy mnie znaleźli i wyciągnęli za pomocą…

– Co robisz w życiu? – zmieniła temat. – Bo ja byłam powiatową finalistką tańca na rurze. 

– No, ja… jestem nauczycielem. Znaczy… No tak! No mówię ci, jest to strasznie przygnębiająca praca, jak obserwujesz codziennie pochód tych wszystkich miernot, cymbałów, debili i głąbów…

 

Pocałowała mnie prosto w spierzchnięte wargi. Jej gorący język niecierpliwie penetrował wnętrze jamy ustnej. Gdy szybkim ruchem dotknąłem jej sprężystej, silikonowej i z tego powodu nieco chłodnej piersi, wygięła się i wydała cichy odgłos żalu, pomieszanego z nadzieją, pożądaniem i wielką samotnością. Zrzuciła bluzkę, ukazując idealne piersi. Takie piersi widuje się tylko w magazynach z nagimi kobietami. Z oczarowania niemal zamarłem. Musiał je robić naprawdę wybitny specjalista, bo nie były ani za małe, ni za duże, ni zbyt sterczące, ni zbyt zwisające. One były takie akurat w sam raz. 

 

Tamara szybko położyła się na plecach i szeroko rozwarła nogi. To co miałem robić?

 

24

   Była mistrzynią cielesnej zabawy. Idealnie wiedziała, jak mnie pobudzić, jak wykrzesać kolejny orgazm. Ustami pędzlowała przyrodzenie z mistrzowską wiedzą Królowej Loda. Wiedziała, kiedy zamruczeć, kiedy być uległą, a kiedy brać sprawy w swoje własne ręce. Lubiła od przodu i od tyłu, na stojaka i w skłonie. Nie wychodziłem z podziwu nad jej naturalnym instynktem miłości. 

 

– Nie, nie wierzę własnemu szczęściu, że jestem tu z tobą i uprawiamy miłość tak wspaniałą, że aż dech zapiera. 

– Głuptasku, gadasz jakby dzięcioł cały dzień dziobał cię w głowę. Jesteś tak kochany, że to mi bardziej brakuje powietrza w płucach, niż tobie. Dajesz mi wolność w łóżku. Mogę w nim robić to, na co mam ochotę. Nigdy dotąd nie spotkałam takiego faceta – wyszeptała. – A jak nadal będziesz grzeczny i tak samo sympatyczny to zrobimy razem jeszcze to coś francuskiego, co kiedyś widziałam w takim jednym odważnym filmie.

 

Ciągle żądała nowych pieszczot, pocałunków i uniesień. Nie zdawałem sobie sprawy, że kobiety mogą być tak gorące. Moja Karolina była przy niej zimna jak… ryba?

 

Gdy o świcie pozbyłem się nasienia do ostatniej, ostatniutkiej kropli, a Tamara wreszcie zasnęła ze słodkim uśmiechem na ustach – wcześniej wchodząc do lodówki, by zachować dziewczęcą swieżość i nie dawać się procesowi starzenia – wziąłem pistolet, leżący w salonie, i poszedłem do lasu zastrzelić jednorożca. 

Trach! Trach! Trach!

 

   Jakież było moje wielkie zdziwienie, gdy postrzelonym legendarnym jednorożcem okazał się bezrobotny Karol Chwiszcz, który w przebraniu snuł się nocami po okolicy, szukając jakiejś przygody, by choć nieco odmienić swoje i tak przegrane życie.  

 

KoNiEc

 

Dobra Cobra

lipiec 2016

 

Także jako pierwszoklasowy audiobook:

 

Vector image by VectorStock / hakankacar1983