Na podeście ze skrzynek klęczał Karol, ten sam, który bardzo kochał polskie kino, a któremu Mykrut porachował kości na jednej z lokalnych zabaw. Nie byłoby może w tym widoku nic przerażającego, gdyby nie fakt, iż mężczyzna miał na szyi zaciśniętą pętlę zawiązaną ze sznura zwisającego z górnej belki. Jego dłoń przesuwała się rytmicznie wzdłuż wyjętego z rozporka, nabrzmiałego do granic możliwości członka.
W tej samej chwili usłyszałam donośne pierdnięcie, które byłoby zdolne poruszyć wiatraki na płótnach malarzy holenderskich. Nie wiem skąd akurat takie porównanie przyszło mi do głowy.
W obronie przed nieprzyjemnym zapachem zareagowałam serią kichnięć.
Karol natychmiast otworzył oczy. Zaskoczony moją obecnością, stracił równowagę i upadając, zburzył konstrukcję ze skrzynek. Zwisał teraz na sznurze, obiema rekami próbując powstrzymać zaciskającą się coraz silniej pętlę, a ja krzyczałam jak opętana, nie mogąc ruszyć się z miejsca.
Nie wiem, ile czasu upłynęło, zanim jego stopy znalazły podparcie, zanim zrzucił pętlę z szyi i z opuszczoną głową uciekł przez jeden z otworów po dawno nieistniejących oknach.
Dobra Cobra przedstawia dziś opowieść modernistyczną, a także wyzwoloną, pochodzącą z terenów zbliżonych do wiejskich oraz kolejowych, pt.
Parowozownia 2
Mężczyzna zawsze ma sześć lat.
Andriej Konczałowski, wybitny reżyser rosyjski.
– Ręczny w pętli – oświadczył z obrzydzeniem Mykrut, starannie wycierając wąsy po obfitej kolacji.
– Co? – nie zrozumiałam.
– No, siny kapucyn. Boa dusiciel – dodał niechętnie. – Ten Karol to słaby mężczyzna, ale co się dziwić. Po ojcu to ma. Tamten przecież umarł od użądlenia małej pszczoły. Pszczoły! Wyobrażasz sobie? Taka mała, maciupeńka pszczółka! – zarechotał, demonstrując palcami jej mikroskopijną wielkość. – Powiedz, jak żyć na wsi z taką słabością? Jego stary wcale nie nadawał się do życia, to co się dziwić młodemu.
Nie zrozumiałam ani słowa z mężowskiego wyjaśnienia.
– A to coś, o czym mówisz, że to boa dusiciel, to co to jest?
– Gdybym miał linę, to poszlibyśmy do stodółki i tam może bym ci pokazał, o co chodzi.
– Ale ja akurat przypadkiem mam jakiś sznur…
Oczy męża zaświeciły się nieznanym mi blaskiem:
– Naprawdę?
12
– Taki osobnik wiesza linę na krokwi – objaśniał Bonawentura, wcześniej dokładnie zamknąwszy drzwi od środka na solidny skobel. – Potem klęka na krześle, koźle do cięcia drewna czy innym podwyższeniu, zakłada sznur na szyję tak, by pętla go lekko podduszała i tak dusząc się, wali konia. Ponoć wrażenie jest mocne.
Zaczerwieniona opuściłam wzrok. Z tego co wiedziałam kościół zabraniał takich praktyk.
Czułam na sobie mężowski wzrok.
– A co, chciałabyś może spróbować takiej hecy? – spytał niskim głosem.
– E, co ja mam do gadania…
– To nawet byłoby ciekawe tak pofiglować. Nigdy dotąd nie brałaś mojego do ust, a to dla mężczyzny duża radość.
– Ale… czy tak wolno? Czy nie jest to wbrew naturze i wierze?
Mąż przyjrzał mi się lubieżnie.
– Dawaj, spróbujemy – powiedział, włażąc na sieczkarnię. – Potem skończymy tradycyjnie – ja na wierzchu, ty pod spodem – i nic się nikomu nie stanie. Księdzu też nie będzie potrzeby się spowiadać.
13
Wyregulował długość pętli tak, by mocniej zaciskała szyję, gdy będzie klęczał.
– Jedziesz! – wychrypiał, wyjmując ze spodni napęczniałego członka. – I nic się nie bój!
– Dobrze – odpowiedziałam nieco zlękniona.
Na początku nie wiedziałam, co należy robić ustami, ale w chwilę później pomyślałam, że trzeba ssać i mlaskać podobnie jak osesek przy piersi matki. Mykrut zaraz zaczął jęczeć z zadowolenia. Nie wiem dlaczego, ale w tym momencie wsadziłam mu w dłoń obraną połówkę cytryny, którą wcześniej wrzuciłam do kieszeni fartucha. Podejrzewałam, że pełni ona ważną funkcję w procesie wieszania. Mąż wziął ją ode mnie drżącymi rękoma, lecz po chwili odrzucił nietknietą, jednocześnie wydając z siebie coś w rodzaju pierwotnego, przerażającego wycia.
Przestraszyłam się nie na żarty, lecz z lęku przed ciężarem mężowskiej pięści, nie wypuszczałam ptaka z ust. Mykrut kazał i miał mieć z tego przyjemność, a ja nauczona słuchać męża we wszystkim miarowo zbliżałam i cofałam głowę w coraz szybszym tempie. Naprawdę nie wiem, ile to wszystko mogło trwać. Zapomniałam o całym świecie i tylko ssałam, ssałam i ssałam.
A Bonawentura już od dłuższego czasu milczał.
Gdy wreszcie ze skołowaną głową upadłam na klepisko, ze zgrozą zauważyłam, że Mykrut wisiał sztywno z wytrzeszczonymi oczami i wywalonym na całą długość sinym językiem.
Krzyknęłam przerażona.
14
W jakieś dwa lata po śmierci Mykruta nad naszą wsią rozpętała się straszna burza. Pioruny waliły nieprzerwanie, rozświetlając całą okolicę. Nie mogąc spać w dusznym pokoju, wyszłam z łóżka i stojąc przy oknie, obserwowałam ulewę.
W pewnym momencie zauważyłam za oknem nieruchomą postać, wpatrującą się we mnie z uwagą. Nie wiem, czy bardziej ze strachu czy z powodu zawstydzenia nagością, krzyknęłam, odruchowo zasłaniając łono i nadzwyczaj szybko twardniejące sutki.
Gdy nagły piorun rozdarł niebo, w jasnym świetle błyskawicy rozpoznałam… Karola.
– Pamiętam, co powiedziałaś wtedy na zabawie o polskim kinie… – powiedział, gdy szeroko otworzyłam drzwi wejściowe.
15
Siedząc przy kuchennym stole zaśmiewaliśmy się do łez z polskich produkcji kinowych.
– Karol, a pamiętasz Krzyżaków? Spróbuj opowiedzieć ich treść od tyłu. Proszę.
– A godzi się tak szargać świętość?
– A co ma się nie godzić? No, dawaj! – zachęcałam, wpatrując się w niego oczami, które tej nocy miały moc burzenia warowni.
– Hmmm… Więc po bitwie pod Grunwaldem Polacy oddają Krzyżakom dwa miecze. Następnie polski rycerz Jurand ze Spychowa udaje się na operację przywrócenia wzroku i przyszycia języka w krzyżackim zamku, co jest wielką sensacją jak na tamte czasy. Zaś sami Krzyżacy jeżdżą po okolicznych wsiach i zwracają ludziom życie, dzięki czemu relacje polsko – krzyżackie są niemal sielankowe.
– Brawo! – pochwaliłam go. – A teraz ty zadaj mi zadanie.
Zapach jego wody po goleniu, połączony ze schnącym po deszczu, męskim ciałem, przyprawiał mnie o omdlenie.
– To opowiedz film… Jack Strong!
– Dobra! Ale musisz wiedzieć, że jest to historia niewiarygodna. Amerykański szpieg wraca do komunistycznej Polski ukryty w skrzyni na pace dyplomatycznego samochodu. Potem brawurowo odbiera agentom CIA – sprytnie ulokowanym w Warszawie – najtajniejsze dokumenty, dotyczące wojsk Układu Warszawskiego, dzięki czemu groźba ogłoszenia stanu wojennego zostaje szczęśliwie oddalona.
– Ha ha ha! Ale fajnie kombinujesz!
– To nie ja, to scenariusze tych filmów nastrajają do tak śmiałych wniosków.
Ptaki zaczęły już śpiewać wczesnoporanne trele w pobliskim lesie, a my – zauroczeni sobą – całkowicie zapomnieliśmy o upływie czasu.
16
– To zadaj mi teraz kolejny tytuł. Proszę – uśmiechnął się.
– Czterej Pancerni i pies?
– Dobra, ale… to raczej proste. Ten serial jest smutną historią polskich żołnierzy, którzy mają III Rzeszę na kolanach, ale spod samego Berlina przez cały serial zwiewają na wstecznym przed niemieckimi kolumnami pancernymi tak szybko, że zatrzymują się dopiero na Syberii. Teraz film dla ciebie: Bogowie.
Lekko skłoniłam głowę, chwilę pomyślałam i zaczęłam snuć opowieść.
– To piękna historia lekarza, który w szpitalu w Zabrzu usuwa serca kilku pacjentom, następnie rozbiera do gołej cegły klinikę kardiochirurgiczną, napełnia mnóstwo butelek wódką, jak wariat jeździ na wstecznym Gierkówką, by w finale przyjechać do Warszawy, gdzie w szpitalu ożywia pewną dziewczynkę!
– Fajne. Przyznasz, że to nawet lepsze, niż tradycyjne oglądanie. A teraz – co dla mnie? – spytał Karol.
– Zmierz się z Potopem Hoffmana.
– Hmm, zawsze wiedziałem, że to tajemniczy film, bo jego tytuł czytany od tyłu to też Potop. Wpadłem na to w dzieciństwie. Oto główny bohater zostawia w kościele narzeczoną, co mu się dopiero co przyznała, że niegodna ran jego lizać, hi hi hi…
W tym momencie wyobraziłam sobie, że zlizuję Karolowi głębokie rany wilgotnym językiem. Na tę myśl przez moje ciało przepłynął strumień gorąca.
Poczułam na sobie szybki oddech Karola.
– To straszne, że każdy film kończy się napisami – westchnęłam.
Przez chwilę milczeliśmy w zadumie. Później Karol wziął mnie ostrożnie za głowę i wpił gorące usta w moje wargi. Gdy się położyliśmy zacisnęłam mocno zęby, ale tym razem nie zabolało. Za to świat wirował jak oszalały, a ziemia drżała tak, jakby za chwilę miał nastąpić prawdziwy koniec świata.
17
– A po co ta cytryna w ogóle? – zebrałam się na odwagę, by zadać nurtujące mnie od długiego czasu pytanie.
– Jak się dodatkowo podduszasz przy ejakulacji, to robi się bardzo przyjemnie, ale można z tej rozkoszy nie wrócić – cierpliwie tłumaczył Karol. – Wielu nie wraca. Dlatego, gdy czujesz, że tracisz zmysły, bierzesz do ust połówkę cytryny, która natychmiast orzeźwia. A wtedy wraca świadomość i możesz zareagować na czas i uwolnić szyję z pętli.
Od tej pory każdej nocy Mykrut próbował mi strasznie ubliżać przez sen. Ale byłam już od niego wolna… W każdej chwili mogłam otworzyć oczy, przegonić nocną marę i przytulić się do Karola. A nad ranem smakować świeżo gazowanej wody z zielonego syfonu na naboje.
KoNiEc
Dobra Cobra
marzec 2016
Także w wersji do słuchania:
Vector image by Freepik on Freepik